Z okazji Światowego Dnia Drzewa przypomniałam sobie pracę plastyczną, którą wykonałyśmy kiedyś z Iskierką. Czuję smutek, że dziś nie zrobimy czegoś z efektem "wow", bo po ludzku nie mam na to siły. Ale myślę sobie, że na wszystko jest czas. Czas szalonej zabawy i tworzenia gdy są na to zasoby i czas odpoczynku, gdy musi wystarczyć i wystarcza bycie razem. I to jest z kolei myśl na Dzień Zdrowia Psychicznego :-).
Dzielę się z Tobą różnymi inspiracjami jak gotujące z zapałem Mamy dzielą się przepisami. Wchodzisz na bloga, przeglądasz treści i zdjęcia, szukasz tego, co Ci pasuje i też robisz to samo ze swoimi dziećmi. Albo nie. Czasem starasz się wykonać coś kropka w kropkę, a innym razem Twoja praca jest tylko podobna, bo mój pomysł zasiał w Twojej głowie Twój własny. Tak było u mnie w tym przypadku. Kiedyś trafiłam w internecie na sówki malowane watą (źródło). Bardzo mi się spodobały. Postanowiłam, że zrobimy je w wolnej chwili, ale po swojemu, wykorzystując więcej technik i materiałów plastycznych. Powstało drzewo i dziupla pełna skarbów lasu. Tego dnia świetnie się bawiłyśmy z Córeczką, a samo dzieło zdobiło nasz balkon dopóki nie zerwał go ze ściany porywisty wiatr.
Dziś czuję niemoc i zastanawiam się, czy uruchomi ona w dzieciach pokłady ich własnej twórczej ekspresji. Gdy robiłyśmy tamtą pracę w gruncie rzeczy prowadziłam Iskierkę "za rękę" - chciałam uzyskać taki a nie inny efekt końcowy, zrealizować swój pomysł. Nie trzymałam za nią pędzla ani nożyczek, ale podpowiadałam, sugerowałam. I nie ma w tym nic złego jeśli dziecko odtwarza zamysł rodzica czy nauczyciela, bo dopiero poznaje nowe możliwości działania. Wciąż może być dumne z faktu, że wykonało coś samodzielnie, równie pięknie lub nawet piękniej od nas. Teraz ćwiczy swój warsztat, a w przyszłości będzie samo modyfikować nasze pomysły lub stworzy dzieło od początku do końca własne. Innymi słowy, zanim zacznie komponować sonaty, uczy się grać gamy ;-).
Wracając do samej pracy plastycznej, czyli do dziupli sówek, chciałabym jeszcze napisać dwa słowa o książce, która była naszą inspiracją, i którą dzieci lubią, a którą ja uwielbiam. Chodzi o Owl Babies autorstwa Martina Waddella, wydaną przez Walker Books. W Polsce książka ta została wydana przez wydawnictwo Mamania - możesz kupić ją w polskim tłumaczeniu tutaj lub też obejrzeć w oryginale w formie Picture Book Animation tutaj.
Owl Babies vs. "Małe Sówki" to poruszająca i pięknie zilustrowana przez Patricka Bensona opowieść o lęku separacyjnym, o potrzebie bliskości i bezpieczeństwa. Trzy sówki, Sarah, Percy i Bill, budzą się w swojej dziupli w środku nocy i odkrywają, że w ich domku nie ma mamy... Wspólnie, choć każdy na swój własny sposób, próbują poradzić sobie z trudnym doświadczeniem rozstania, z tęsknotą, lękiem i niepewnością.
Opowiedziana w książce historia jest wspaniałym punktem wyjścia do refleksji i/lub dyskusji.
Książka jest też źródłem inspiracji do pracy, nauki i zabawy. Można czytać ją dziecku zmieniając głos i odgrywając cechy charakteru każdej postaci albo zrobić dla dzieci/ z dziećmi teatrzyk kukiełkowy. Moje klimaty, ale zdaję sobie sprawę, że nie każdy się w tym odnajdzie, Ty nie musisz.
Wreszcie można zrobić na jej podstawie pracę plastyczną, taką jak nasza, podobną lub zupełnie inną. Jeśli masz siłę i chęć (i tylko wtedy), zapraszam :-).
Potrzebne materiały:
duży szary papier;
blok techniczny w różnych odcieniach brązu, duży, czarny, jajowaty kształt na dziuplę, trzy pomarańczowe trójkąciki na dzioby oraz sześć większych żółtych kółek i sześć mniejszych pomarańczowych na oczy;
zielona krepina (czyli marszczona bibuła);
zebrane na spacerze patyczki, liście i piórka;
biała, kryjąca farba (np, tempera);
farby plakatowe, duży pędzel i kubek z wodą (polecam z blokadą wylania);
klamerka do bielizny, patyczek do uszu i kulka waty;
nożyczki, klej (najlepiej "magiczny", bo da radę z patykami);
ewentualnie folia malarska lub cerata dla ochrony podłogi oraz fartuszek.
Jak to u nas wyglądało:
Etap wprowadzający:
Wspólne czytanie książki "Małe Sówki"/ Owl Babies. Punkt obowiązkowy ;-)
Etap podłogowy:
Zaczęłyśmy od wycięcia dużej sylwety drzewa z szarego papieru. Wyszło uroczo kanciaście :-). Potem dokleiłyśmy z Iskierką więcej gałęzi w nieregularnych kształtach, a następnie całe drzewo zostało potraktowane farbami, żeby wyglądało bardziej realistycznie. Potem odrywałyśmy kawałki krepiny i przyklejałyśmy na drzewie, dzięki czemu pięknie się ono zazieleniło.
Uwaga na marginesie: Jeśli na podłodze mamy nieskazitelne panele lub kaszmirowy dywan po babci, można zabezpieczyć swoje skarby np. folią malarską. Zawsze to trochę mniej stresu, prawda? ;-).
Etap stolikowy:
Zanim zaczęłyśmy pracę przygotowałam wszystkie materiały i rozłożyłam je na tackach. Przeczytałyśmy raz jeszcze fragment z książki, który pomógł nam wyobrazić sobie jak mogła wyglądać dziupla sówek:
They lived in a hole in the trunk (...).
The hole had twigs and leaves and owl feathers in it.
It was their house."
Najpierw Iskierka zabrała się za wycinanie pasków z brązowego papieru. Przykleiła je na dole czarnego kształtu symbolizującego dziuplę, razem z piórkami, patyczkami i liśćmi. Potem namalowała sówki przy użyciu kulki waty zamoczonej w białej farbie i zaczepionej o klamerkę. Z wyciętych przeze mnie papierowych elementów ułożyła oczy i dzioby. Z myślą o ćwiczeniu chwytu pęsetowego i precyzji ruchu dłoni (pomocne przy późniejszej nauce pisania) wykorzystałam także patyczek do uszu - nim Iskierka namalowała białe punkciki na oczach. Gdy dziupla była gotowa, przykleiłyśmy ją na środku pnia i...voila!
Jakąkolwiek aktywność wybierzesz, życzę Wam dobrego czasu razem :-).
A jeśli chciał(a)byś lepiej przyjrzeć się samemu procesowi tworzenia dziupli sówek, zapraszam na mojego Instagrama :-).
© „Bocianie Gniazdo. Relacja i edukacja”
Podziel się refleksją na: Bocianie Gniazdo. Relacja i Edukacja
OCIANIE
NIAZDO
relacja i edukacja
© 2022-2024 Malwina Kałużyńska
Tylko Miłość jest ważna, reszta to kartki z kalendarza.